Wstęp


Cześć! To już dziewiąty numer! Jeszcze raz ponawiam prośbę o pisanie artykułów. Jeżeli ktoś nie wiedziałby jak je do mnie dostarczyć, to: 1. Można to zrobić osobiście,| 2. Można wysłać go do mnie listownie pod adres: Michał Szymański; os.Rusa 3/35; 61-245 P-ń,| 3. Można wysłać go e-mailem pod adres:

michal@math158.mathd.amu.edu.pl.

Impreza walentynkowa już jutro – nie zapomnijcie!!!

Jak chyba zdążyliście zauważyć gazetka zaczęła się ukazywać częściej. To dlatego, że zaczęliście pisać artykuły. Ale proszę – nie przestawajcie, bo znowu zaczyna ich brakować!

BezSensu


Kącik dyskusyjny


Dostałem dwie opinie na temat eutanazji. Z powodu braku miejsca umieszczę je w następnym numerze. A wy tymczasem możecie pisać na oba tematy:

  1. Eutanazja.

  2. Muzyka chrześcijańska (rockowa)



Cytat tygodnia:

" Lepiej późno niż za późno."

(Mirosława Urban)


„Mecz jedności”


20 stycznia 2001 roku na szkolnym boisku zebrały się dwie rusańskie drużyny piłkarskie: Zieloni i Niebiescy. Na środku boiska stanęła nieubłagana pani sędzia Magda W. (nazwiska nie podajemy z obawy na „szalikowców”). Gwizdek – mecz rozpoczęty. Tłumy wielbicieli zgromadziły się wokół boiska – pies Wołga z właścicielką, słynny piłkarz poznańskiego Lecha, św. Mikołaj (przyp. red. - ☺) z bratem (jeśli kogoś lub coś pominęłam, z góry przepraszam). Blask flesza nieodłącznie nam towarzyszył. Żółta kartka często szła w górę, pierwszą dostał Kambo za odebranie piłki kobiecie (czyli mnie!). Niestety, to prawo było nagminnie wykorzystywane przez moich przeciwników, gdyż byłam jedyną osobą płci pięknej w mojej drużynie.

Jeden z zawodników Niebieskich wprowadził zamęt na boisku, używając co po chwilę tandetnej podróby sędziowskiego gwizdka, przedrzeźniając tym samym Magdę W.

Oczywiście mecz nie odbył się bez wylewu krwi. Pierwszym poszkodowanym został Jacol, potem byli następni. Uderzenia w kostkę typowym obuwiem sportowym typu glany, kopniak w ręce bramkarza trzymającego piłkę musiały nieźle boleć.

Mecz zakończył się remisem (w końcu był to mecz jedności), wynikiem 2,5:2,5. Zastanawiające było to czy zawodnik zielonych z numerem 7 trafił 1,5, czy 2 gole.

I tym optymistycznym akcentem kończę moją relację z meczu. Pisała dla Was

Alfa


Składy drużyn:

Niebiescy – Eltman²ka, Kasia, E-mail, Tymon, Kambo, Roberto oraz Rado.

Zieloni – Alfa, Łukasz, Jacol, Sawik i Serek.


Ofiarowanie Pańskie


2 lutego to święto Ofiarowania Pańskiego, obchodzony jest wtedy też w Kościele dzień Życia Konsekrowanego.

W Liturgii Słowa, tego dnia czytany jest fragment Ewangelii mówiący o ofiarowaniu Jezusa w świątyni. Każda rodzina żydowska zobowiązana była oddać pierworodnego syna na służbę Bogu. Dlatego właśnie tego dnia pamiętamy o tych, którzy całe swoje życie oddali Chrystusowi. Księża, bracia i siostry. Obierając drogę zakonną postanowili służyć Kościołowi, a więc tak naprawdę każdemu z nas. To jest, rzecz jasna, bardzo trudna decyzja. Niejednokrotnie trzeba się zmagać nie tylko z samym sobą, ale też z otoczeniem, które nie potrafi zaakceptować takiego wyboru.

W najbliższym tygodniu (artykuł miał być wydany wcześniej, ale niestety z braku miejsca został przesunięty na następny numer – przyp. red.), postarajmy się włączyć w naszą codzienną modlitwę prośbę za tych, którzy są powołani do tego szczególnego rodzaju życia. A także za tych wszystkich, którzy jeszcze nie odczytali jaką drogą mają iść.


A może wśród nas jest ktoś...

Bracie! Odwagi! Jeśli Jezus Cię wzywa, to razem z Nim pokonasz wszystkie przeciwności. Bankowo!


Bliżej zainteresowanych tą tematyką odsyłam do następujących fragmentów: Łk. 2,36-38 (co robiła prorokini Anna?);Mt 19,29; Jr 1,4-10; Iż 43,1; Iż 44,1-2; Mt 9,9; J 21,15-19; Dz 13,2; Rz 12,1; Ef 1,18; Flp 4,13!

Eltman²ka


„Mecz jedności (2)”


Dnia 20 stycznia br. na boisku przy SP nr 6 został rozegrany mecz jedności. Najwięksi piłkarze z oazy zmierzyli się w dramatycznym boju. Grupy „zielonych” i „niebieskich” nie oszczędziły nikogo.

A więc zaczyna się mecz. Sędzią tego spotkania jest animatorka Magda Walczak. Oczywiście zostały ustalone nowe zasady. Niektóre rzuty rożne zamieniły się w rzuty karne. Poza tym nie można było odbierać piłki dziewczynom. Pomimo to mecz się zakończył. A oto wynik 4:1 dla „zielonych”, a nieoficjalnie remis 2,5:2,5. A oto ciekawsze wydarzenia i charakterystyka niektórych graczy:

- w ataku zielonych szaleli Jacek i Łukasz, zdobywając 4 bramki

- bramkarze Tymon i Sawik mieli ręce pełne roboty i do tego przeżyli

- Serek, jak na biskupa przystało, nie strzelał, ale za to podawał i centrował do wszystkich. Chyba chciał zasłużyć na nagrodę fair-play.

- królem środka boiska był Kambo, który pokazywał, że to boisko nie ma przed nim tajemnic

- Roberto popisywał się swoimi sztuczkami na polu karnym rywali, jednak nie postawił „kropki nad i” nie umieszczając piłki w siatce

- nasze dziewczyny wspaniale dryblowały wśród nieruchomo stojących chłopaków

- no i oczywiście Doktor Powszechny, który szalał na całej powierzchni boiska. Jego pojedynek z Serkiem był ozdobą meczu. A to jego wynik:

Serek – 0 goli, w agonii, z poturbowanymi rękami i nogami, które o mały włos nie uległy amputacji.

Doktor Powszechny Inkwizytor Rado – 1 gol, zmęczony, bez uszkodzeń fizycznych.

Mecz był bardzo brutalny. Poszło 20 żółtych kartek, żółtą kartkę można było dostać za nie obronienie gola, wybicie piłki za linię, pochlebianie sędziemu, za to, że dało się sfaulować, za strzelenie dziewczynie gola, za kłócenie się z sędzią, za nie noszenie numerka, itp.

Najbardziej bramkostrzelną grupą została grupa a. Magdy Walczak – 3 (Jacek 2, Albert Wielki 1), potem grupa a. Magdy Olejniczak –2 (Łukasz 2). Bardzo dobrze zaprezentowały się grupy Serka i Marysi. Szkoda, że swoich umiejętności nie pokazały grupy Bartka i Zuzy. Mam nadzieję, że frekwencja na meczu koszykówki będzie taka sama albo wyższa. Być może będziemy grali mecze jedności z oazą z Podolan. Mam nadzieję, że tradycja meczów jedności została dobrze zapoczątkowana.

Doktor Powszechny


PS. Nasz mecz oglądał gracz Lecha Poznań!!! Tak, tak, to prawda. Jednak po obejrzeniu efektywnego koziołka Tymona wolał ocalić swój żołądek i poszedł do domu.



Jak by tu przeżyć?

Trwałość; może jednak nie?


Tak mi się wydaje, że popadamy w skrajności. Przynajmniej duża część z nas. Albo w ogóle nie myślimy o trwałości, albo zbyt dużo. Obiektywnie patrząc – to co było, minęło, ma to dla mnie znikome znaczenie. Co do jutra pewności nie mam żadnej – może będzie, a może nie. Nie znam dnia, godziny też. Tyle, że to nie jest usprawiedliwienie robienia głupot.

Trwałość – czy istnieje coś trwałego? Ludzie – umierają, pary – rozłączają, włosy – wypadają, budynki się rozpadają. Tak czasem myślę, że życie mamy po to, byśmy zrozumieli, że to, co ludzkie jest nietrwałe, że w ostatecznym rachunku musimy to stracić. Nie wierzysz, to się przekonasz. Śmierć odbiera wszystko.

Człowiek jest już taki, że chciałby mieć mimo wszystko coś stałego. Skoro to, co ludzkie tym nie jest, możemy to znaleźć w tym, co nie ludzkie, nadludzkie – (wniosek nasuwa się sam) Bogu!

Wszystko inne jest garstką pyłu rzuconego na wiatr, co lepiej ubrał w słowa Kohelet: „Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt: los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt, bo wszystko jest marnością. Wszystko idzie na jedno miejsce: powstało wszystko z prochu i wszystko do prochu wraca (...) Zobaczyłem więc, że nie ma nic lepszego nad to, że się człowiek cieszy ze swych dzieł, gdyż taki jego udział. Bo któż mu pozwoli wiedzieć, co stanie się potem?” (Koh 3,19-21,22).

Nasze dzieła, aby się z nich cieszyć, powinny powstawać z miłości, czyli z Boga, bo Bóg jest miłością. Tą doskonałą. Tą jedyną. Wszystko inne zginie. I to czego nie chcemy, jak i to co pragniemy zachować. Nie myśl zbytnio o przyszłości jako takiej, tylko postępuj dobrze.

Johnny



Sprawozdanie z imprezy


„... moc atrakcji” – tak pisało na zaproszeniu na „wieczorek taneczny do sali ‘Białej’” w podziemiach rusańskiego Kościoła, czyli imprezę oazową.

Niespodzianek jak zwykle nie zabrakło. Kiedy na Mszy Św. w ogłoszeniach poinformowano nas o podaniu swoich numerów telefonów bardzo się zdziwiliśmy i zastanawialiśmy dlaczego? Wszystko się wyjaśniło gdy Msza Św. się skończyła. Przed Kościołem zrobił się straszny tłum, na imprezę przyszło dużo osób. Usłyszeliśmy te słowa: „Przepraszamy bardzo, zabawa odwołana.” Animatorzy zaczęli się tłumaczyć (chociaż nie byli niczemu winni). Jednak humory i tak nam się popsuły, chcieliśmy się bawić, a nie wracać do domów. Rozczarowani i bardzo niezadowoleni porozchodziliśmy się w swoje strony.

Właśnie Dagmara zaczęła pić herbatę, kiedy nagle zadzwonił telefon. To Krzysiu z wiadomością, że impreza jednak się odbędzie. Odbyła się tylko dzięki grupie z Żegrza, która szybko skontaktowała się z proboszczem ze swojej parafii. Poinformował ich, że salka jest wolna i można tam urządzić imprezę.

Nasz „wieczorek taneczny”, choć krótki, był bardzo udany. Większość z nas (choć nie wszyscy) cofnęła się w czasie do epoki średniowiecza. Były damy, rycerze, księżniczki, Robin Hood w błyszcząco zielonych leginsach, śmierć, która przyprawiła parę osób o palpitację serca, biskup przypominający pastuszka, czarownice i amerykańskie małżeństwo (swoją drogą nie mam pojęcia skąd się tam wzięli, no ale po amerykanach wszystkiego można się spodziewać).

Wracaliśmy zmarznięci i zmęczeni, więc (jak podejrzewam) każdy po powrocie do domu z radością powitał ciepłe łóżeczko tak jak ja.


Iza