Bóg działał cierpliwie

Mój kontakt z Ruchem Światło-Życie rozpoczął się w 1974 roku, kiedy to wraz z całą rodziną byłam w Krościenku na oazie rodzin. Wiele spraw było tam dla mnie całkiem nowych, ale jakże pociągających. Liturgia godzin, dzielenie się Ewangelią, doświadczenie wspólnoty, udział w odnowionej liturgii Mszy św., bardziej świadome jej przeżywanie. Do tego doszły homilie Ojca Franciszka Blachnickiego, droga krzyżowa w terenie, konferencje, oraz wiele innych elementów, które tworzyły niezapomniany klimat. Wtedy podczas tamtej oazy nauczyłam się zwracać bardziej bezpośrednio do Pana Boga w modlitwie. To było nowe światło w moim życiu. Drugim ważnym dla mnie odkryciem było wtedy także to, że małżeństwo jest też powołaniem. Pełna zapału wróciłam do domu.

Po wielu trudnościach udało mi się zorganizować grupę oazową w naszej parafii. Dość długo spotykaliśmy na cotygodniowych spotkaniach. Dzieliliśmy się Ewangelią, odmawialiśmy Różaniec z dopowiedzeniami. Mój zapał dotyczył również mojej rodziny. Chciałam zmieniać i ustawiać wszystkich według swoich poglądów i wizji. Nie chciałam tylko zmienić siebie. Doprowadzało to do wielu napięć i nieporozumień. Byłam sfrustrowana i nerwowa. Nadal trwaliśmy z mężem w grupie rodzin. Gdy synowie dorastali także włączali się do grup młodzieżowych. A jednak konflikt w naszym małżeństwie nadal się pogłębiał. Pomimo, że tyle słyszałam o postawie służby innym ludziom, a zwłaszcza najbliższym, stale tylko oczekiwałam miłości od innych. Nie umiałam sobie z tym wszystkim poradzić.

A jednak Bóg działał cierpliwie. Na jednym ze spotkań rodzin usłyszałam o krzyżu w małżeństwie. Zaczęłam widzieć moje trudności w innej perspektywie. W 1988 roku byłam na rekolekcjach oazowych dla dorosłych. Tam w wyniku tych rekolekcji, po obejrzeniu filmu „Jezus” oddałam się Panu Jezusowi, jako mojemu Panu i Zbawicielowi. Ale jakże tamto powierzenie się Jezusowi było niepełne, ograniczone moim „ja”. Wydawało mi się, że idę za Jezusem. W rzeczywistości tak bardzo wszystko robiłam po swojemu. Potem nastąpił długi okres jakby ciemności duchowej. Przeżywałam wewnętrzną pustkę. Ktoś mi dał modlitwę o uzdrowienie wewnętrzne. Zaczęłam ją odmawiać. Pan Bóg wysłuchał mnie. Stopniowo ustąpiły nerwice, lęki, wróciła zdolność koncentracji, radość i pokój.

Umocnieniem była oaza modlitwy – obóz biblijny, który przeżyłam w zeszłym roku. Te rekolekcje prowadzone przez ks. Adama były przeżywane w oparciu o List św. Pawła do Galatów. Chociaż z początku buntowałam się, po co tak szczegółowo wnikać w Słowo Boże, w końcu zrozumiałam, że aby poznać lepiej Pana Boga i Jego miłość potrzeba wnikliwego studium Biblii. Tam na nowo oddałam siebie Jezusowi jako Panu i Zbawicielowi i prosiłam Go o napełnienie Duchem Świętym. Dużym przeżyciem była też spowiedź generalna oraz nocne czuwanie. Teraz moje życie powierzam codziennie Jezusowi za pośrednictwem Matki Najświętszej i Ojca Franciszka. Wyrażam gotowość pełnienia woli Bożej, a równocześnie proszę Pana Boga, aby mnie tego stale uczył. Proszę też o światło i prowadzenie Ducha Świętego, abym umiała świadczyć swoim życiem o miłości Bożej, której doświadczam na każdym kroku.

Teresa