Niech imię Jezusa Sługi będzie uwielbione!

Pan Jezus pozwolił mi być w Ruchu Światło-Życie od 15 lat. Mogę cieszyć się uczestnictwem w tym wielkim Bożym dziele do którego mnie zaprosił.

Z Ruchem spotkałem się w 3 klasie szkoły średniej. Od 6 lat, od kiedy przyjąłem święcenia kapłańskie zauważyłem i doświadczam jak bardzo formacja Ruchu Światło-Życie pomaga mi przeżywać moje kapłaństwo.
Co zawdzięczam Ruchowi Światło-Życie?

Przede wszystkim zawdzięczam małą grupkę, która była dla mnie miejscem duchowego wzrostu. W tym środowisku usłyszałem Boże wezwanie. Gdyby nie było tej małej grupy, w której spotykaliśmy się co tydzień prawdopodobnie nie usłyszałbym tego głosu Jezusa, który mówi pójdź za mną. To jest pierwszy skarb.

Drugim skarbem za który chcę teraz Panu Jezusowi podziękować to spojrzenie na Biblię jako na Słowo Boże. To właśnie w Ruchu Światło-Życie byli ludzie którzy nie tylko powiedzieli mi: „Adam czytaj Biblię !”, ale pokazali mi jak mam to robić – nauczyli praktyki namiotu spotkania, nauczyli szukania w Słowie Bożym odpowiedzi na życiowe pytania.

Dziękuję Tobie, Boże także za trzeci dar – umiłowanie liturgii. Dzięki oazom w Konarzewie odkryłem, że liturgia jest tym najwspanialszym miejscem, gdzie człowiek może spotkać się z Jezusem – nie tylko przyjść i być na Mszy Św., ale modlić się Mszą Św. Myślę, że dzięki temu łatwiej mi przeżywać w kapłaństwie wszystkie codzienne Eucharystie. Każdą z nich traktuję jakby była moją prymicją. Tego mnie nauczono w Ruchu Światło-Życie. Najważniejsza jest ta Msza Św., którą dziś mam odprawić, którą mam we wspólnocie z ludźmi celebrować.

I jeszcze jeden skarb: to, co jest najcenniejsze: spotkałem Pana Jezusa jako sługę. Bóg przez ludzi Ruchu Światło-Życie oświetlił obraz Jezusa jako Sługi – Chrystusa Diakona, tego, który się pochyla, aby umyć moje nogi, tego który się pochyla aby leczyć moje zranienia, aby podnosić mnie z moich upadków. Jest to najcenniejszy skarb: Jezus, który jest nie tylko moim Panem i Zbawicielem, ale który służy mi, który jest gotowy służyć człowiekowi.

Nie miałem przywileju spotkać Ojca Franciszka Blachnickiego. Rozpocząłem moją drogę w Ruchu, wtedy, gdy Ojciec był już na zachodzie. Ale Bóg postawił na mojej drodze trzech uczniów Księdza Franciszka. Pierwszym z nich, za którego Bogu dziękuję jest moja pierwsza animatorka, Magda. Bogu dziękuję, że prowadził mnie przez pracę w jej grupce, za to, że ona pierwsza mówiła mi o Bożej miłości, że ona wprowadzała mnie w Ewangelię Św. Łukasza. Drugim świadkiem był ksiądz Józef. On mi dał do ręki Pismo Święte i miał czas tłumaczyć mi. Pokazywał, że Słowo Boże nie tylko trzeba czytać, ale nim trzeba żyć. Trzeci świadek to ks. Proboszcz Stanisław. Kiedyś byłem u niego u spowiedzi i powiedział: „Msza Święta nie może być biegiem, ani wyścigiem – ma być spotkaniem z Bogiem”. Do dzisiejszego dnia pamiętam to słowo świadka.
Powiem może coś, co może się wydać dziwne: nie żałuję, że nie spotkałem Ojca ! Bo spotkałem jego świadków, jego uczniów – i przez nich spotkałem jego. Niech imię Jezusa Sługi będzie uwielbione !

ks. Adam